Miesiąc temu w Albanii mówiliśmy, że morza mamy dość. Leonard, moja szwagierka i ja poszliśmy nurkować w Czarnej Wodzie, ponieważ jesteśmy zwierzętami wodnymi i niespokojnymi w domu. Leonard po raz pierwszy spróbował oddychać z butelki i chociaż nadal nie radzi sobie dobrze, zostanie nurkiem.
Mapa trasy tutaj:
Ale czego, do diabła, nie chciał? Nasi przyjaciele, z którymi byliśmy w tym roku w Słowacji, pojechali do Chorwacji. Wysłali kilka prowokacyjnych zdjęć, więc spakowaliśmy się w środowe popołudnie w trzy godziny i ruszyliśmy za nimi.
W nocy ciągnąłem go aż do granicy austriacko-słoweńskiej, gdzie spaliśmy na parkingu. Rano mijaliśmy miejsca, w których spędziliśmy wakacje rok temu, a przed obiadem zatrzymaliśmy się pod słynnym VW California niedaleko miejscowości Zambratija. Wszystkie granice, które przekroczyliśmy, były całkowicie gładkie, jakby nie było korony, z wyjątkiem kolumny. Nawet na granicy z Chorwacją nie chcieli od nas żadnych powiadomień. Miejsce, w którym stali nasi znajomi, było bardzo miłe, popełniono tylko jeden błąd, który jest znany w całej Chorwacji. Rozdawane są tu kary za spanie na wolności. Nasi znajomi zapłacili 70 euro za poprzednią noc, mimo że nie było tam wyżywienia. Przebywaliśmy tu cały dzień, a wieczorem bez kary poszliśmy szukać miejsca do spania. Jest oczywiście wiele kempingów, ale ceny od 40 euro za noc wydawały nam się dużo. Ruszyliśmy więc przez Umag do miejscowości Karigador, gdzie znajduje się ogromny kemping, który przed wejściem do obozu posiada miejsca parkingowe dla kamperów i przyczep kempingowych, gdzie można spać pod drzewami z podłączeniem do wody za 10 euro. Mówi się, że w obozie możemy skorzystać z pryszniców i toalet. Czego chcieć więcej.
Kontynuowaliśmy podróż wzdłuż wybrzeża Istrii, odwiedziliśmy kilka plaż i ostatecznie zakotwiczyliśmy w małym 3 * obozie za 30 euro za noc. W sumie było dziesięciu obozowiczów, a poza tym cały obóz był pełen sezonowego parkingu przyczep kempingowych i bungalowów do wynajęcia. Mieliśmy piękne miejsce z widokiem na morze, więc zostaliśmy tu na dwie noce. Następnego dnia połowa z nielicznych samochodów wyjechała, ponieważ Słoweńcy uznali Chorwację za ryzykowną, a jeśli nie chcieli iść na kwarantannę, musieli się spakować i wracać do domu. Wszyscy byli odpowiednio wściekli, ale to, co im zostało ...
Kolejnym posunięciem była historia. Pojechaliśmy do Rovinja i zobaczyliśmy nocne centrum historyczne. Jest to typowe adriatyckie miasto ze wszystkim. Oczywiście nikt tutaj nie rozwiązuje zasłon. Znaleźliśmy miejsce do spania przy pomocy park4night. Był to parking dla restauracji, gdzie właściciel restauracji przywitał nas darmowym aperolem i cieszył się za 10 euro za parking. Dzięki Corone został kelnerem i szefem kuchni. Nigdy w życiu nie przeżył takiej pory roku. Robotników trzeba było zwolnić i ostatecznie wyjechali do Niemiec. Corona likwiduje również turystykę w Chorwacji ...
Następny dzień spędziliśmy na ładnej plaży niedaleko miejscowości Peroj. Byliśmy tu sami. W zależności od zastosowania można tu również spać, ale zdecydowaliśmy się nie ryzykować. Wieczorem zwiedziliśmy historyczne centrum Puli i jego Koloseum. Znów znaleźliśmy miejsce do spania w restauracji, gdzie pozwolili nam spać za darmo. Więc Majo i jego rodzina poszli na obiad, więc nie było to całkowicie darmowe. Nie chodzimy z Elizabeth do baru zbyt często, bo wtedy gonimy ją po całym pokoju ...
Następnego dnia tęskniliśmy za dziką przyrodą, więc zjechaliśmy z głównej drogi i skręciliśmy w żwir. Prawie utknęliśmy tutaj na stromym podjeździe, ale plaża w pobliżu miasta Peruški była tego warta. Wieczorem znowu pojechaliśmy do obozu. Spędziliśmy tu dwie noce, a Majo i jego rodzina również wynajęli łódź. W obozie było do 20 samochodów, więc był całkowicie pusty, co nam odpowiadało.
Planowaliśmy zatrzymać się w Senec przed powrotem do domu i zobaczyć południe Istrii. Nie można było rozsądnie dostać się na plaże, więc po prostu przeszliśmy przez wybrzeże i ruszyliśmy w stronę Słowacji. Po drodze zatrzymaliśmy się w Wiedniu w centrum handlowym, gdzie ku naszemu zdziwieniu nikt nie miał welonu. Kupiliśmy tu trochę rzeczy dla Leonarda, bo może być uczniem i wieczorem dotarliśmy do pustego kempingu na południu Senec.
Lubimy Senec. Wzięliśmy pociąg, wypożyczyliśmy rowery wodne i ogólnie nam się podobało. Spotkało się tu około siedmiu rodzin z Rużomberka. Podróż była krótka, ale dobrze się bawiliśmy przed końcem urlopu macierzyńskiego i wejściem naszego dużego chłopca do szkoły ...
Komentarze
Dodaj komentarz