Obóz Keramika - Zbiornik Hracholusky

TOPlist

Dostarczone przez włoskie kempingi z dwumiesięczną Elizabet

Wszystkie artykuły_button

Wiosną Albania nie wypadła nam zbyt dobrze, aw lecie urodziła się księżniczka Elżbieta. Postanowiliśmy uczcić jej drugi miesiąc życia na morzu, wzorując się na Leonardzie, który również swoją pierwszą wyprawę nad morze zakończył w wieku dwóch miesięcy. Z Leonardem była w wynajętym mieszkaniu, ale Elizabet czekała na spanie w samochodzie. Co prawda nadal mieliśmy Micę z Leonardo, która nie była tak wygodna jak Mercedes. W każdym razie postanowiliśmy skorzystać z udogodnień kempingów, choć wcześniej zawsze ich unikaliśmy. Cóż, wszystkiego trzeba spróbować, oprócz przetestowania nowej kuchni na Macu. :-)

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/mapa_slovensko_italie.png

 

Pierwszy dzień - przejechałem 704 km w 7 godzin
   
    Wyjechaliśmy około 16:00 z klasycznym planem dotarcia na nasz ulubiony parking przed włoską granicą przed zapadnięciem zmroku. Zobacz mapę powyżej. Podróż przebiegła bezproblemowo i podczas mojej służby za kierownicą nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. To znaczy, z wyjątkiem luźnego plastiku, który oczywiście chciałem przykleić moją ulubioną kaczuszką, ale stało się coś niesamowitego. Zapomniałem wziąć taśmy kaczki, prawie nie przeżyłem. :-)

 

Drugi dzień, 163 km w 4:00

Rano po śniadaniu od mamy pojechaliśmy zatankować na Shellkę, która jest naprzeciwko parkingu i mile zaskoczyła mnie cena 1,32 euro. Wyjeżdżając z RK tankowałem na najtańszej stacji benzynowej w mieście za 1,27 euro. Po prostu żyjemy na Słowacji jak Austriacy. Nie wiem, na co ciągle narzekamy. Na moje szczęście mieli też taśmę kaczątkową, więc moje serce było we właściwym miejscu i ruszyliśmy w stronę Caorle, gdzie nasi znajomi z RK przebywali już od tygodnia, także z małym dzieckiem. To było w niewielkiej odległości od ich hotelu Kemping Santa Margherita Udaliśmy się więc prosto tam. Jak powiedziałem, nie mamy dużego doświadczenia z kempingiem, ale ten był duży, rozłożony nieco od morza na łagodnym wzgórzu porośniętym drzewami i było tam zaparkowanych około 200 wczasowiczów. Toalety były regularnie sprzątane. Po przybyciu na kemping, opiekun wsadził nas do samochodu elektrycznego, jakby jeździli po polu golfowym, objechał nas po kempingu i pokazał nam dostępne działki. Wybraliśmy jeden w pobliżu klubów towarzyskich, sklepów i restauracji. Przez cały dzień nie było tu cienia, ale nie planowaliśmy spędzić całego dnia w samochodzie. W cenie 50 euro za dwie noce dla dwóch osób dorosłych, jednego pięciolatka i jednego malucha, dostęp do WIFI oraz dwa leżaki z parasolami na plaży obok kempingu. Nie wiedzieliśmy, czy to standard, ale i tak wydawało się w porządku za te pieniądze. Moi przyjaciele i ja spotkaliśmy się po południu na plaży, a wieczorem wypiliśmy lampkę wina przy grillu na końcu plaży. Mała Elżbieta była spokojna, a Leonard cieszył się jak pchła przebywaniem z ćmami. Piaszczysta plaża z powolnym zejściem i rzędami parasoli. Coś, czego zawsze unikaliśmy, teraz dało nam spokój, bo po sezonie nie było tłumów turystów, a w większości tylko niemieccy emeryci. Nie przyszłoby mi do głowy, żeby to powiedzieć, ale podobało nam się nic nie robienie.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_2.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_3.jpghttps://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_4.jpg

 

Czwarty dzień, 45 km w 1 godzinę

Wyjazd z kempingu był do 14:00 bo był koniec sezonu, jeszcze cieszyliśmy się poranną kąpielą w ćmy i po obiedzie od mamy wyruszyliśmy do Lignano. Pierwotnym planem było wybrzeże między zamkami Duino i Miramare, na wschód od Grado do Triestu, ale ogarnęła mnie nostalgia i postanowiłem pojechać, aby przypomnieć sobie moje dorastające podwozie, kiedy spędziłem jedne z moich pierwszych wakacji bez rodziców w Lignano. Na mapie znalazłem Camping Pino mare, dotarliśmy tam po godzinie jazdy. Wspominaliśmy trochę naszą wyprawę przez Toskanię (czytaj tutaj) Tą trasą wracaliśmy do domu i kierowaliśmy się na krótki postój w Grade. Kiedy dotarliśmy na kemping, pani w recepcji narysowała nam działki, gdzie przez cały dzień jest cień, bo to była nasza jedyna prośba. Roześmiała się, kiedy wyjaśniłem, że nie potrzebujemy przyłącza wody ani elektryczności. Dzięki fotowoltaice jesteśmy samowystarczalni elektrycznie. (Przeczytaj tutaj) Wszystko, w tym prąd, parasole, basen i sieć WIFI, jest wliczone w cenę 76 euro za dwie noce. Myśleliśmy, że trochę drożej, ale kemping ma 4 gwiazdki, więc pewnie będzie ciut lepiej niż w Caorle.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_5.jpg

Wyruszyliśmy więc samochodem w poszukiwaniu oznaczonych działek kempingowych. Mam doskonałe wyczucie kierunku, ale zgubiłem się w tym obozie, gdy tylko do niego wszedłem. Jest ogromny i oprócz miejsc dla kamperów o wymiarach 10x10m oferuje również noclegi w domkach mobilnych różnych kategorii. Wszędzie rosną palmy, które Weronika uwielbia, a cały obóz ma bardzo przyjemny klimat. Czyste i ładne zaplecze socjalne na każdym kroku, do tego restauracja i sklep ze wszystkim, czego możesz potrzebować. Po prostu miasto w mieście. Wybraliśmy jedno z oferowanych miejsc i nie opuszczaliśmy tego pięknego kempingu przez dwa dni. Posiłek w restauracji dla trzech osób, Leonard zjada tyle co ja, kosztował nas 25 euro z napojami. Basenu nie powinien się wstydzić żaden hotel w Egipcie ani podobne komercyjne destynacje, a my już śmialiśmy się z siebie, bo nie rozumieliśmy, jak ludzie, którzy wybierają się nad morze, mogą spędzać wakacje nad basenem. Cóż, jak nic, kiedy masz małe dziecko i potrzebujesz odpoczynku.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_6.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_7.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_8.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_9.jpg

 

Piątego dnia przejechaliśmy 3 km na rolkach wokół obozu. :-)

Jak wspomniałem, obozu w ogóle nie opuszczaliśmy, a jedyny wyjątkowy ruch odbywał się na wózkach inwalidzkich z wózkiem i Leonardem na bujaczku. Cały kemping był w połowie pusty, ale pojemność ponad 500 miejsc dla wczasowiczów mówi sama za siebie. Byliśmy prawie sami na plaży. Pomieszczenie socjalne przy basenie wyglądało jak luksusowy hotel i kiedy przypomniałem sobie niektóre miejsca, w których spałem za skandaliczne pieniądze za pośrednictwem naszych kart podróżnych, chciało mi się płakać. Po prostu wspaniały kemping.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_10.jpg

 

Szóstego dnia przejechał 69 km w ciągu 1 godziny

W recepcji pozwolili nam wymeldować się o dowolnej porze po południu, ponieważ jest poza sezonem i nie mieli rezerwacji na naszą działkę. Po prostu świetnie. Rano więc atak na basen, na którym Leonard po raz pierwszy odważył się pływać bez rękawów. Byłem bardzo szczęśliwy, ponieważ nigdy nie zanurzył się głębiej niż do pasa w wodzie. Zastanawialiśmy się, czy zostać w tym obozie do końca, ale moje wędrowne buty skierowały się w stronę planowanego wybrzeża z przystankiem w Grade, gdzie za pierwszym razem bardzo nam się podobało. W Grade wybrałem jeden z trzech kempingów, które są tu i tamto 4-gwiazdkowy kemping Villagio Europa. Byłem zaskoczony, że mają stronę internetową w języku czeskim, a także dostarczyli nam materiały na recepcji w języku czeskim. Rozejrzeliśmy się po kempingu, który wcale nie był taki zły, ale w porównaniu z Lignano każdy będzie wyglądał jak brzydkie kaczątko. Byliśmy źli na siebie, że jeszcze tam nie zostaliśmy.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_11.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_12.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_13.jpg

 

Siódmego dnia pokonano 43 km w ciągu 1 godziny i 3,5 km wokół miasta.

Zapłaciłem ponownie za dwie noce. Od pierwszej do drugiej nocy grali bardzo głośne niemieckie hity, plaża była chyba najbrzydsza, jaką kiedykolwiek widziałem, klub towarzyski był czysty i nowy, ale daleko. Poranek spędziliśmy nad całkiem ładnym basenem ze zjeżdżalniami, więc przynajmniej Leonardowi się podobało. Przykro nam z powodu kempingu w Lignano. Nie chcieli nam pozwolić na późniejsze wymeldowanie, więc drugą płatną noc wykrztusiliśmy i po południu poszliśmy na spacer po mieście Grado. Stało się znowu, gdzie ci się podobało i masz dobre wspomnienia, nie wracaj tam, żeby ich nie zepsuć. Miasteczko nie zachwyciło nas tak jak za pierwszym razem, a na dodatek komary atakowały tu nawet w ciągu dnia. Wynoś się stąd szybko.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_14.jpg

Na mapie znalazłam miejscowość Sistiana, gdzie postanowiliśmy pojechać na biwak lub nocować na łonie natury, bo tam był oznaczony parking przez jedną z aplikacji, z których korzystam. (Przeczytaj tutaj) kemping znajdował się na wzgórzu nad morzem, a parking znajdował się tuż przy plaży, więc był to oczywisty wybór. No nie tak jasno, bo jechało się na parking za budką, gdzie podobno uiszczano opłatę za parkowanie, mimo że wieczorem nikogo tam nie było, a na podjeździe była brama. Wieczorem wybraliśmy się na spacer do pobliskiej przystani na kremowe jachty. To miejsce wciąż wygląda jak kamieniołom na zdjęciach satelitarnych Google, ale teraz naprawdę śmierdzi pieniędzmi. Tak to wygląda, gdy ktoś nie decyduje, ile to będzie kosztować. W skale znajduje się podziemny parking, z którego, jak sądzę, można dojechać windą do przodu pokoju. Jest tu pięknie i stylowo zbudowany. Zdecydowanie warto przejść przez nią tego wieczoru po ciemku, tak jak my to zrobiliśmy. Kiedy wróciliśmy do samochodu, który wolałem zaparkować w porcie, stwierdziłem, że dobrze zrobiłem, bo bramki były już zamknięte i nie damy rady dostać się do samochodu. Umówiliśmy się więc na pierwszą dziką noc Elizabetky.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_15.jpg

 

105 km pokonane ósmego dnia

Rano przenieśliśmy się na płatny parking, gdzie zjedliśmy śniadanie i zakończyliśmy poranny rytuał na plaży w czystych strojach kąpielowych. Pół dnia spędziliśmy na całkiem ładnych plażach, a jedyne co mi przeszkadzało w skądinąd w końcu czystym morzu to meduzy, których było bardzo dużo i nie chciałem zostać użądlony lub, co gorsza, poparzyć Leonarda. Doświadczyłem tego w tym rejonie Włoch i przez kilka tygodni nie było wesoło, temperatury i ropiejące rany. Po obiedzie ruszyliśmy w stronę Miramare. Nad samym morzem znajduje się bardzo ładna Zamora z przylegającym do niej parkiem. Przeszliśmy połowę, ale ponieważ Elizabet i mama zaczęły się denerwować przeprowadzką, wróciliśmy do miasteczka Duino. Przez całą drogę wzdłuż tego wybrzeża nie mogliśmy znaleźć sklepu, klasycznego miasteczka ani nawet kempingu. Cały ten obszar jest rzeczywiście ładnym wybrzeżem, ale jako część udogodnień, których teraz potrzebowaliśmy z dzieckiem, była to katastrofa. Weronika dowodziła kierunkiem do domu, a ja dowodziłem kierunkiem „naszego” obozu Lignano. Nie wyobrażam sobie powrotu do domu w takim nastroju. Przejazd do Lignano trwał godzinę, a na kempingu od razu poprosiliśmy o działkę, którą mieliśmy wcześniej. Był zajęty, więc dwa obok. Pojechaliśmy dla bezpieczeństwa. Po przyjeździe tutaj wszystko znów się uspokoiło i cieszyliśmy się, że nie wracaliśmy do domu.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_16.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_17.jpg

 

Dzień dziewiąty 5 km po mieście

Rano poszliśmy z Leonardem kupić śniadanie, kupiliśmy też piłki do petanque, którymi potem bawiliśmy się na plaży. Obiad zjedliśmy na grillach a po południu na łyżwach i bramkarzach udaliśmy się na koniec obozu, gdzie rzeka wpada do morza i jest plac zabaw dla dzieci. Elizabet uspokoiła się po poprzednim gorączkowym dniu. Po prostu komfort. Wieczorem poszliśmy na spacer w okolice Sobiadoro, bo obiecałem Leonardowi, że kupię mu pistolety. Przypomniałem sobie, że jest dużo firmowych sklepów, więc chciałem uszczęśliwić też Weronikę. jakoś przeżyję. W drodze do miasta napotkaliśmy korki, bo w całym mieście odbywał się jakiś maraton i ulice były zamknięte. Chciałem je zabrać na nowo otwarty deptak, ale tam nie było nic ciekawego. Zaparkowałem więc w niewielkiej odległości od ulicy handlowej, a Leonard znalazł dokładnie to, czego szukał w sklepie z zabawkami, a kiedy zabraliśmy go do pokoju zabaw, był szczęśliwy jak pchła. Mama też nie mogła się doczekać, więc wszystko jest w porządku. Tata nie miał już Metaxa, więc wieczór spędził na sucho, ale co tam.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_18.jpg

 

Dziesiąty dzień 844 km w 8 godzin

Poranek spędziliśmy grając w petanque przy ćmie, zjedliśmy lunch na patelni i wróciliśmy do domu. Dzięki aplikacji Waze, którą zawsze mam włączoną (przeczytaj tutaj), podróż przebiegła bez żadnych problemów. Raz pomogła mi ominąć wrak, a raz pomogła mi ominąć korek przed Wiedniem. W każdym razie byliśmy w domu o dziewiątej wieczorem.

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_20.jpg

https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/turistika/kempy_italie_19.jpg

 

Podsumowanie:

Ten wyjazd pokazał nam, że nie ma co potępiać kempingów tylko dlatego, że wyglądają tak jak tutaj. Na pewno będziemy z nich częściej korzystać w przyszłości, chyba że Elizabet trochę podrośnie, a potem wróci na wolność. :-)

 

  • Przejechano łącznie: 1974 km
  • Pieniądze wydane na osiem nocy na kempingach: 252 euro
  • Inne wydatki, olej napędowy, restauracje, sklepy itp.: 475 euro

 

 

INNE WYŻSZE ARTYKUŁY

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz

CAPTCHA
To pytanie jest do sprawdzenia, czy jesteś człowiekiem, a nie spamowi.
6 + 8 =
Rozwiąż prosty przykład matematyczne i wpisz wynik. Np.. dla 1 + 3 wkładki 4.

POLECAMY !!!

Ebook 2024 - zniżki na przyczepy kempingowe i namioty


Camping Karolina - region Pilzno


https://www.kempy-chaty.cz/sites/default/files/novinky/kempy_a_turistika_-_facebook2.jpg


 



CIEKAWE ARTYKUŁY