Kolejna propozycja krótszej trasy, odpowiednia również dla rodzin z dziećmi. Pierwotnie chciałem przejechać trasę, którą ukończyłem z córką na imprezie Cyklo fanat - Pilzno, trasa "Pohodář", ale niestety znowu złapał mnie deszcz. Ciekawe, że znowu podczas przerwy w Horní Bríza. Jeśli nic więcej, wyciąłem 25-kilometrową trasę, która miała coś dla każdego. Zakurzone drogi, trudniejszy teren w lasach i jazda po szosie.. . Trasę o długości 25 km z przewyższeniem 589 metrów można pobrać tutaj:
Z rancza Šídlovák przez punkt widokowy Krkavec
Początek około godziny 13:00. już po 15 minutach okazało się, że 2 kromki chleba z szynką i serem na obiad to stanowczo za mało. Gdy tylko zaczęła się wspinaczka na Krkavec, zacząłem odczuwać brak energii. A na dodatek dostałem to za czerwień . Tuż pod Krkavec zsiadam z roweru i pcham rower z myślą: „fajnie, to jest dobre dla łydek”. I fakt, że to robi (wymawia się jak kurwa, prawda).
Odpoczywam na punkcie widokowym Krkavec, poczęstuję się i ruszam dalej. Mimo rutyny bawię się lepiej niż kiedykolwiek..
W drodze na Horní Bryzę
Za Krkawcem czekał na mnie mały stok. Na koniec trochę soku. Uderzyłem w wzgórze, na które wcześniej nie odważyłem się wspiąć.
Teraz nie ma problemu...
Tak, my faceci też musimy jeść kobiece owoce..
W Horní Bříz siadam na kofča i jem mak. Pogoda była fajna. Od razu przypomniała mi się przejażdżka z córką (fanatyczką kolarstwa). Po przerwie w Břízy zaczęło padać, a potem przez całą drogę utrzymywało się na stałym poziomie. Siedział tam z nami czarodziej, który ciągle mamrotał, że będzie padać.
A tak serio to omg, wtf.. Jak jechałem to zerwała się taka ulewa, że w dwie minuty byłem mokry jak diabli w lesie pod łopianem....
Tak się zastanawiam, gdzie w Horní Bríza jest tylu jebanych zaklinaczy deszczu... Mają do tego szkołę czy co??
Znajduję inne schronienie i przebywam tam około godziny. Mój sprzęt przeciwdeszczowy przejął kontrolę. Niestety pomieszały mi się wrażenia i koncepcje. Konkretnie, odniosłem wrażenie, że kurtka Hannach, jako hydrofobowa, odpycha wodę prawie całkowicie . Tak się nie stało, kurtka odpychała wodę tylko przez pierwsze dwie minuty podczas ulewnej ulewy. Moja skóra musiała odpychać resztę wody, więc założyłem suchą funkcjonalną koszulkę. Koszulka się sprawdziła, było mi cieplej... Przynajmniej nie popełniłem w tym błędu..
Po godzinie znów ruszam w drogę. Przeciąłem ją z Břízy przez Záluží. Tu nic poważnego się nie wydarzyło. Nikogo nie przejechałem i nikt mnie nie przejechał. Tak dość nudne... Przez las kobieta idzie prosto na ranczo Šídlovák. Wszyscy goście dziwnie się na mnie patrzą, jak to się stało, że przyjechałem na rowerze, a tyłek mam ubłocony i wyglądam na wyczerpanego . Dotarło do mnie po dokładnym przestudiowaniu gości. Gościnny zestaw: para metalowców w wypolerowanych butach wybrała się na piwo do lasu + trio seniorek, które uzupełniła kolarska rodzinka w składzie: mama, tata i córka. Przyjechały na lśniących rowerach (mój wyglądał jakby krowa jebała), mama miała ładną białą kurtkę (chyba w stylu Outdoor), a córka była cała na biało dla odmiany . I zepsułem ogólne wrażenie pubu swoim przybyciem... Przepraszam
Kończę kawę, robię zdjęcie kozła Velkopopovicky i lecę do domu. Ale nie, żartuję, nie latałem, tylko jeździłem na rowerze..
Komentarze
Dodaj komentarz